Zdo/alna Mama

zdalna

Drodzy Czytelnicy, po raz drugi w tym roku dzieci w wieku szkolnym realizują zajęcia w trybie zdalnym. O ile w na wiosnę spadło to na nas jak grom z jasnego nieba, o tyle bogatsi o doświadczenia tamtego czasu mogliśmy oczekiwać, że zarówno nauczyciele (szkoły), jak i rodzice będą teraz lepiej przygotowani. Cieszy nas bardzo, że jedna z czytelniczek nadesłała do nas tekst, w którym dzieli się swoimi przeżyciami. A może ktoś z Was chciałby kilka słów od siebie napisać?

Zapraszamy do nadsyłania Waszych przemyśleń na adres gniewkorama@kisgniewkowo.pl.

ZD O/A LNA MAMA…

Mam córki w wieku szkolnym w różnych klasach – „starsza” i „młodsza”. Obie mają nauczanie zdalne, co powoduje, że dom zamienia się w szkołę. W czasie lockdownu wiosennego jako mama musiałam zamienić się także w nauczyciela, bo nasz system zupełnie nie był przygotowany na nauczanie zdalne i większość z Was wie, jak to wyglądało…

WIEDZA

Zaczynam czuć lekkie podenerwowanie i dreszczyk emocji, kiedy starsza wchodzi:

– Możesz mi pomóc?

– Z czego? – pytam z gulą w gardle i drżącym głosem.

– Chemia – odpowiada.

Miałam piątkę z chemii, słucham starszej, jaki akurat mają temat. Przysięgam, że to miałam, dobra w tym byłam, dzwoni mi i dzwoni, ale za nic w świecie nie mam pojęcia, który to kościół. Musiałabym usiąść, przeczytać cały materiał, na nowo wszystko sobie przypomnieć… I chciałabym złapać się tej przysłowiowej brzytwy, ale nawet jej nie mam. W końcu zdesperowana muszę stwierdzić:

– Poczekaj na tatę.

Dobry był z chemii (i nadal ją pamięta!),  pomoże jej.

GŁÓD

W normalnych, szkolnych warunkach dziewczyny jedzą na przerwach, ale na zdalnym jest inaczej. Głód. Wszechogarniający głód. Lekcja zaczyna się za minutę, ale muszą jeszcze zrobić sobie kanapki, bo NIE WYTRZYMAJĄ, ROZUMIESZ? Te talerze potem piętrzą się w pokoju, bo ich nie wynoszą, a jak o to poproszę to razem z Polsatem zadają retoryczne pytanie: Dlaczego ja? Na moje pytanie, czy jestem ich sprzątaczką, patrzą błędnym wzrokiem, jakby ktoś za mną stał i z nimi rozmawiał, a nie ja…

UKRYTA KAMERA

Najpierw uchylam lekko drzwi, żeby zobaczyć czy laptop jest skierowany tak, że będzie mnie widać, potem wsuwam głowę i szeptem pytam się:

– Masz włączony mikrofon?

Młodsza mówi, że mogę sobie spokojnie wchodzić, bo zawsze jest wyciszony, włącza tylko wtedy kiedy odpowiada. Następnym razem słucham pod drzwiami, czy akurat coś mówi. Jest cisza, także mogę wejść do pokoju. Z impetem otwieram drzwi i zaczynam mówić:

– Jak skończysz lekcje to…

… nie zdążyłam jeszcze nogi wstawić do pokoju, a młodsza do mnie:

– Ciiiiiiiii, wyciszona nie jestem.

LEKCJE

Przechodząc obok pokojów zawsze słyszę, jaka akurat jest lekcja. Poznaję głosy nauczycieli. Wtedy akurat była cisza. Absolutna cisza. Jak zawsze włożyłam głowę do pokoju. Młodsza siedziała przed laptopem, ale tym razem ściskała w ręku różaniec.

– Wszystko w porządku?

– No co? Religię mam, a jest październik, zaraz różaniec będziemy mówić.

– Pewnie, tak tylko zapytałam.

Zamknęłam drzwi i słyszę:

– Zdrowaś Maryjo, łaski pełna… 🙂

Zebrałam moje przemyślenia w całość. Nie dla jakiś celów wyższych. Po prostu  szaro, zimno więc postanowiłam co nieco napisać i przesłać.  Może, Mamo, która akurat to czytasz, też masz podobne doświadczenie? Na koniec, za pośrednictwem Gniewkoramy, chciałam podziękować Wam, Drodzy Nauczyciele. Wam wszystkim, którzy codziennie zasiadacie przed laptopem, włączacie kamerę i prowadzicie lekcje. Nigdy nie zastąpi to relacji, która jest w klasie, ale takie nauczanie nawet przed kamerką jest o wiele efektywniejsze niż wysyłanie gotowych konspektów i pokazuje, że nauczanie jest dla Was misją, a nie obowiązkiem. Ja  anonimowa (z wrodzoną nieśmiałością już raczej nie wygram)  dziękuję!

zdalna

Podobne wpisy: